wtorek, 28 stycznia 2014

przygotowałam zamach na samą siebie

oj carrie, carrie. 
przecież jesteś taka wolna. przecież robisz tylko to chcesz. przecież masz taką swobodę. 
to dlaczego twoim obiadem znowu była pseudoefedryna zapita kawą? 
przecież tak dawno tego nie robiłaś. przecież nie chcesz być znowu zniewolona przez jedzenie i nie-jedzenie. przecież lepiej się czujesz nie wymigując od towarzyskich spotkań bo wszyscy się na nich obżerają. przecież twoje włosy i paznokcie są wdzięczne za dostarczanie im składników odżywczych. przecież tryskasz humorem mając bmi w granicy normy. górnej granicy. nie prawda. będziesz w górnej granicy jak przytyjesz piętnaście kilo. ale nie dociera to do ciebie prawda? widzisz tylko fałdy tłuszczu na brzuchu i szparę między udami której tak właściwie nie ma. a przecież była. oj carrie, carrie. idź do kuchni i coś zjedz. może serce przestanie walić jak szalone. nie. oj carrie, carrie. to nie jest dobra droga, przecież sama o tym wiesz. widzę, że jesteś zmęczona, widzę że nie będziesz dłużej walczyć z samą sobą o siebie. wycofaj się póki czas. bo przegrasz. wszystko. chcesz tego?

poniedziałek, 20 stycznia 2014

dwa aniołki w niebie

dwa aniołki w niebie
piszą list do siebie
piszą, piszą i rachują
ile kredek potrzebują
dwa diabełki w piekle
wiążą dla nich pętle
na ich wiotkie szyjki
owce to nie wilki


twoja obecność była jedną wielką pomyłką. cóż, jestem mądrzejsza o kolejne doświadczenie. mądrzejsza tylko z pozoru.
ostatnio wszystko jest takie dziwne. bywają dni, że zjadam górę tostów i dni kiedy żyję o połówce banana i kawie. bywają dni, kiedy leżę i oddycham, czyniąc to nadludzkim wysiłkiem i dni kiedy do nocy trzaskam zadania z chemii jak opętana. ale wszystkie te dni cechuje jedna rzecz - spokój. ogarnia mnie taka błoga, wewnętrzna nirwana, że chyba piękniej być nie może. i ta chuda piątka na wadze. to jest mój czas.