wtorek, 24 czerwca 2014

podobno liczą się chwilę tylko

chwila uczucia niepokoju w czasie startu samolotu potrafi dużo zmienić. zwłaszcza kiedy nie jest to niepokój spowodowany lękiem przed lotem, a strachem przed śmiercią w tym momencie. w momencie kiedy moje życie jest jałowe jak zwymiotowana owsianka. stalowy ptak wzbija się w powietrze, a ja myślę, że nie. że to nie może się tak skończyć. że nie może się skończyć coś co tak naprawdę nigdy się nie zaczęło. moje życie. maszyna stabilizuje lot, a ja przerzucam w myślach wszystkie wspomnienia jakie przychodzą mi do głowy. nic. nie ma nic, żadnego obrazu czy retrospekcji z którą chciałabym umierać przed oczami. 
jeden tydzień który zmienił wszystko. w tym momencie wiem że nie ma nic piękniejszego niż możliwość powiedzenia z czystym sumieniem "nie żałuję". jeden tydzień a mój życiowy światopogląd uległ całkowitemu przewartościowaniu. magia.


niedziela, 1 czerwca 2014

malinowa

tonę w swojej otyłości. przymierzam kolejne szorty na wakacje usiłując nie myśleć o tym, że nie mieszczę się w ani jedne z zeszłego roku. przymierzam kolejne szorty w nadziei, że ta jedna sztuka ma jakąś wadę fabryczną i jest cudownie większa niż jej siostra bliźniaczka, a ja nie będę zmuszona kupować spodni w większym rozmiarze niż własna matka. przymierzam kolejne szorty i obiecuje sobie, że za rok nie dopuszczę do takiej sytuacji. oczywiście nie przeszkadza mi to wrócić do domu i zjeść tabliczkę malinowej milki. całą. na raz. zlizuję jeszcze resztki czekolady z kącików ust i już żałuję, że to zrobiłam. oczywiście nie na tyle, żeby nie zrobić tego ponownie. chyba po prostu jestem masochistką i lubię się nienawidzić. w końcu to zawsze jakieś zajęcie, prawda?