burczy w brzuchu. już po czternastej, a ja przypominam sobie, że jeszcze nic dziś nie jadłam. i dobrze mi z tym, zdecydowanie lepiej odreagowywać głodówką, aniżeli obżarstwem, prawda?
twoje wczorajsze słowa, wciąż krążą po moim ciele niczym trujący, owadzi jad. prawie nie spałam w nocy, przypominały mi się wszystkie wspólne momenty czy słowa, które obracałam w żarty. teraz, zastanawiam się czy już wtedy byłaś zakochana czy jeszcze nie. nie zaprzeczę, twoje słowa były piękne, gdyby napisał je do mnie jakikolwiek osobnik płci męskiej byłabym w siódmym niebie. napisałabym do ciebie, może nawet przytoczyła fragmenty i razem piłybyśmy kawę, plotkując jakie niesamowite że na tym parszywym świecie są jeszcze jacyś romantycy. a teraz? teraz nie mogę powiedzieć nikomu. dławię się tymi słowami, duszę nimi. nie to było moją definicją miłosnego wyznania.
Zmieniam w linkach ;)
OdpowiedzUsuńMusi ci być niełatwo... Szczerze, to nie mam pojęcia jak ci pomóc. Pamiętaj, że nie jesteś sama! :**
hej kochana, zastanawiałam się gdzie tak zniknęłaś :* ciężko jest być obiektem niespełnionej miłości, z takim poczuciem że tylko od Ciebie zależy czyjeś (nie)szczęście ale nic nie możesz z tym zrobić. ale tak już jest. nie zmienisz tego, po prostu musisz to przetrwać. kiedyś zapomni.
OdpowiedzUsuńi jeszcze jedno - też od jakiegoś czasu mam ochotę założyć nowego bloga, trochę wszystko zmienić i pisać nie tylko o diecie. zainspirowałaś mnie jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńbyłoby łatwiej, na pewno. zwłaszcza że 'chowanie w sobie' przy stałym kontakcie raczej nie działa. niestety.
OdpowiedzUsuńchcę się pozbyć uzależnienia od diety, jasne, ale chcę też się pozbyć kilogramów. chcę zmienić siebie, w każdym znaczeniu tego słowa...
coś niedobrego, to znaczy?
OdpowiedzUsuń(masz mojego maila, prawda?)
nie wiem, czy wracam na dobre tory. pamiętam jak obiecywałam sama sobie, 'nigdy więcej 7 z przodu'. teraz jestem przerażona, a mimo to jem. jak na przykład dzisiaj, różne dziwne rzeczy u babci a potem w domu 3/4 czekolady. jutro obiecuję sobie dzień na warzywach, ewentualnie z jakimś chudym mięsem. i tak sobie funkcjonuję, jak na huśtawce.
wrażliwa i uczuciowa, skąd ja to znam... ale nie myśl o złych rzeczach, to w niczym nie pomoże. daj jej trochę przestrzeni, ale też nie uciekaj za daleko.
OdpowiedzUsuńwszystko jest odpowiednie, nawet te Twoje 'żale' ;)
też się nie mieszczę w ubrania. kupiłam sobie wymarzoną długą spódnicę i... łagodnie mówiąc, nie wyglądam w niej tak jak chciałam. w niczym nie wyglądam tak jak bym chciała. Ty nie umiesz zmotywować sama siebie, ja mam to samo, więc może zmotywujemy się nawzajem :)
to oczywiste, że nie chce. ale to dla jej dobra. musisz jej to wytłumaczyć. na pewno sobie zdaje z tego sprawę, tylko nie chce tego przyjąć do wiadomości.
OdpowiedzUsuńdoskonale to rozumiem... ostatnio przed egzaminem wręcz wpadłam w histerię, przymierzałam wszystko co miałam w szafie i albo się nie mieściłam albo wyglądałam tragicznie.
znalazłam zdjęcie na mojego nowego bloga :) tylko adresy wszystkie zajęte...
czegoś konkretnego nie mam, ale można by było opracować jakiś wspólny plan albo chociaż jakieś zasady :) też wyjeżdżam za 1,5 tygodnia, i to w dodatku na 2 tygodnie, gdzie będzie jedzenie narzucone z góry. zawsze tyję na takich wyjazdach, i zawsze obiecuję sobie że tym razem tak nie będzie.
napisałam Ci już maila :)
OdpowiedzUsuńZamierzam tu wpadać :) Nie przejmuj się przyjaciółką ,bo to przez co być może czujesz się źle , nie jest Twoją winą. Ona po prostu źle trafiła. To nie jest Twoja wina! Więc otrząśnij się z tego kochana :**
OdpowiedzUsuńprawda? miłość jest wszędzie, tylko nie tam gdzie jej chcemy.
OdpowiedzUsuńa życie trwa i ucieka, ale co zrobić, kiedy ciągle się wycofujemy czekając na lepsze warunki? ja chyba nie umiem inaczej. dopóki nie poczuję się dobrze ze sobą, o ile to kiedyś nastąpi.