niedziela, 21 lipca 2013

niepozornie

chęć rozpoczęcia walki z cellulitem zaprowadziła mnie w piątek do apteki po ochwalone i osławione w internecie bańki chińskie. stoję z małym, fioletowym pudełeczkiem w kolejce do zapłacenia. mój wzrok pada na towar przy kasie oznaczony jaskrawo żółtą naklejką informującą o promocji. sudafed. w głowie natychmiast pojawia mi się wizja cudownego nic nie jedzenia, łykania rdzawopomarańczowych tabletek i popijania ich beżowym napojem pełnym kofeiny. spadek wagi i nadzwyczajna energia mimo ujemnego bilansu. cudowna pseudoefedryna krążąca po całym moim nieatrakcyjnym ciele. głowa powoli mi pęka od kłótni głosów. wygrywa zdrowy rozsądek, mówiący że do niczego dobrego, a na pewno zdrowego mnie to nie zaprowadzi. z trudem zmuszam się do odwrócenia wzroku. biały regał pełny prostokątnych kartoników w różnych kolorach. skupiam się tylko na jednym pudełku bo wygląda tak znajomo. zielone z żółtym kwiatem. senes. trzydzieści saszetek mogących w dużej mierze wyzwolić mnie od skutków objadania. w głowie nowa wizja, jak po wyjściu z apteki udaję się do tesco i wychodzę z reklamówką pełną słodyczy i opakowaniem sensu w torbie. jak tony węglowodanów popijam wybawicielskim naparem. zdrowy rozsądek znowu wygrywa. wychodzę z apteki wyłącznie z pudełkiem chińskich baniek. jeden głos w głowie gratuluje mi, mówi że wygrałam, że jestem zwycięzcą, że jestem silna. drugi szyderczo się śmieje. twierdzi, że przegrałam chudość. że przegrałam wszystko, że jestem chodzącą porażką. i to w dodatku obleśnie otłuszczoną porażką. a ja tak na prawdę nie wiem czy już iść wykopać sobie grób, czy dopiero za dziesięć minut. fuck.
przepraszam, że dawno mnie tu nie było. wstawanie rano pełnym motywacji i zasypianie pełnym frustracji wyprało ze mnie całą wenę. mam poczucie zmarnowania dwudziestu jeden dni wakacji i sześciu tysięcy czterystu osiemdziesięciu dni życia. chyba najwyższa pora coś zmienić. 

1 komentarz:

  1. No, ale tego zwycięstwa silnej woli gratuluję!
    Co do senesu... Ja go osobiście nienawidzę! Kiedyś się źle czułam i chciałam napić się rumianku... Byłam pewna, że widziałam paczkę razem z innymi herbatami, tylko, że... Rumianek się skończył, o czym nie wiedziałam i głupia wzięłam senes zamiast rumianku, bo nawet napisu na opakowaniu nie przeczytałam. :/ Wypiłam dwie herbaty jeden po drugim. Przez następne 24h brzuch mnie cholernie bolał i miałam sraczke. :/ Masakra.
    No... mam nadzieję, że ty też już nie lubisz senesu dzięki mojej historii. ;P Jak się dowiem, że utrzymujesz z nim kontakty, to się obrażę!!!
    ;*

    OdpowiedzUsuń