sobota, 6 lipca 2013

rozmowy mi trzeba

rozdziera mnie rzeczywistość. balansuję na linie grubości struny e w mojej gitarze elektrycznej która już od kilkunastu miesięcy leży nietknięta w pokoju. balansuję pomiędzy tym co chcę, a tym co powinnam chcieć. pomiędzy tym czego inni ode mnie oczekują, a tym czego oczekuję sama od siebie. pomiędzy tym co podpowiada mi serce, a tym co mówi rozum. pomiędzy poczuciem godności i honoru, a potulnym zwinięciem ogona i przyznaniu komuś racji. pomiędzy totalną euforią i katastroficzną depresją. 

nie chce mi się oddychać biorąc głęboki wdech. czule przemawiam do serca by zwolniło swoje skurcze i rozkurcze jednocześnie pobudzając je kawą. myślę o tym jak lubię ciszę słuchając głośno muzyki. pragnę chorobliwej chudości przeżuwając ciasteczko. kręcę głową potakująco mówiąc nie. wysyłam za dużo sprzecznych sygnałów. 

bardziej niż rozwiązać te wszystkie nierozwiązane sprawy potrzebuję nie wymyślać sobie kolejnych problemów. nie dopowiadać tego czego nikt nie wypowiedział. nie widzieć tego czego nie ma. potrzebuję pstryknąć palcami i się rozpłynąć w przestworzach. potrzebuję stać się mgielnym obłokiem. choć na chwilę. 
najłatwiejszym rozwiązaniem byłaby po prostu rozmowa. ale ja nie jestem typem który mówi. ja słucham. tylko tym razem nikt nie ma mi nic do powiedzenia i to jest bardziej bolesne niż myślałam.

sześć trzy sześć.
jeszcze więcej mnie.
jeszcze więcej beznadziejności.


7 komentarzy:

  1. To, co piszesz jest takie prawdziwe... Czasami też jestem pełna takich sprzeczności, a z tym marzeniem o chudości to trafiłaś w samo sedno. Mam nadzieję, że jednak znajdziesz kogoś, kto z Tobą szczerze porozmawia. Bardzo Ci tego życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. tak bardzo Cię rozumiem jak to czytam. to o oczekiwaniach innych, o balansowaniu pomiędzy skrajnymi stanami, o chudości i ciasteczkach... i to, że lepiej mi idzie słuchanie niż mówienie. ale czasem trzeba mówić, bo inaczej zwariujemy. może warto posłuchać siebie nawzajem.

    a bycie sobą nie jest takie łatwe. zwłaszcza jeśli się nie wie kim się naprawdę jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie miałam na myśli mówienia do siebie, tylko do kogoś kto też woli słuchać ;)

    właśnie o wykreowanie jakiejś swojej wersji siebie mi chodziło, ale to jest strasznie trudne, bo najpierw trzeba wybrać wersję a potem się do tego dostosować. do tej pory wychodzi mi tak jakoś nijak.

    OdpowiedzUsuń
  4. mówić do siebie jest trudniej. wypowiedzieć coś na głos do kogoś kto to uporządkuje - to już zupełnie co innego.

    akceptowanie siebie jest fajne, ale gorzej jeśli osoba którą jesteś Ci nie odpowiada. wtedy akceptacja = poddanie się, a chyba nie o to nam chodzi...

    OdpowiedzUsuń
  5. :)

    obyśmy kiedyś my spojrzały wstecz i się zdziwiły, jak mogłyśmy być takie niezdecydowane i niezadowolone z siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo, bardzo dziękuję Ci za komentarz. Nawet nie wiesz jak podniosłaś mnie na duchu i dodałaś motywacji. Nie wiedziałam, że czyjaś historia może być tak podobna do mojej. Wierzę w to, że obu uda nam się kiedyś osiągnąć to, czego pragniemy, i że tak już pozostanie. Nie dojdzie do tego, co stało się poprzednim razem. Życzę Ci spełnienia tego największego marzenia, bo całkowicie rozumiem jak ono jest dla Ciebie ważne. Rozumiem, bo czuję to samo. Będę Cię tutaj podglądać na blogu (a czy umożliwiłabyś obserwowanie, bo nie widzę tego widgetu?), bo piszesz tak prawdziwie i w jakiś sposób jesteś mi bliska.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oh, szczerze mówiąc, nie wiem co napisać.
    Ale są wakacje, więc na pewno masz więcej czasu dla siebie. Odpocznij, pomyśl, wepchaj się na jakąś imprezę.
    W końcu coś się zmieni.
    ;*

    OdpowiedzUsuń